Przedstawiamy nowo zmontowany film z zeszłorocznej wyprawy Chentej 2010, tym razem wersja dłuższa. Jest to film drogi, western, musical, połączenie programu survivalowego Szkoła Przetrwania Beara Gryllsa z Podróżami Kulinarnymi Roberta Makłowicza, w którym dowiadujemy się
Fotoreportaż z przedszkola na Pustyni Gobi. Świat niby jest różny, ale to dowód na to, że różnią nas tylko szczegóły. Jak zobaczyłem te zdjęcia nie mogłem się opanować przed ich publikacją. Autorem zdjęć jest Murun Dovdon (nasz przewodnik
Światło dzienne ujrzał właśnie kalendarz będący zwieńczeniem tegorocznej wyprawy do Mongolii. Za projekt i wykonanie odpowiedzialna jest Agencja Reklamowa AGRAF. W kalendarzu znalazło się kilkanaście najpiękniejszych fotografii dokumentujących ekspedycję.
Wykorzystaliśmy jako podkład muzyczny utwór zespołu Altan Urag. Operatorem kamery był Krzysio Sadowski, montaż uczynił Piotrek Łukaszuk. Myślę, że charakter wyprawy chociaż trochę został oddany. Wyprawę naszą nazwałem Chentej 2010 nie bez powodu. Początkowo mieliśmy
Czas mija nieubłaganie, trzeba pakować plecaki i worki, robić przegląd sprzętu biwakowego i wędkarskiego. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, bo błąd może drogo kosztować, tam nie będzie można wezwać szybko pomocy. Tegoroczna wyprawa
Mongolia, kraj ogromny i tajemniczy, odległy dla Polaków, ale jednak bliski z racji częstych kontaktów w czasach PRL-u, czy to jako wymiana gospodarcza, wymiana studencka, częste wyprawy polskich paleontologów na pustynię Gobi. Wcześniejsze kontakty Polsko-Mongolskie skończyło spotkanie pod Legnicą w 1241 i przyjacielskie ono bynajmniej nie było. Kraj według powszechnego mniemania pustynny, lub stepowy, czemu więc jechaą tam na ryby? Chyba raczej na mongolskiego robaka śmierci (mong. олгой-хорхой, olgoj-chorchoj) prekursora Diuny. Ale pozory mylą, Mongolia to kraj rzek, jezior, wielu gatunków ryb, między innymi słynnych tajmieni – kuzynów naszych głowacic, lenoków, lipieni, szczupaków, okoni, osmanów, miętusów i wielu innych. Jest to też oczywiście raj dla myśliwych, globtroterów oraz amatorów wspinaczki górskiej. Oprócz niezwykłych krajobrazów jest to kraj ciekawy pod względem tradycji, zwyczajów; to kraj nomadów, geer (jurt), wielotysięcznych stad krów, kóz, owiec, wielbłądów, jaków, gdzie koń jest ciągle podstawowym środkiem transportu. Mongolia to także miasta, a przede wszystkim miasto Ułan-Bator (mong. Улаанбаатар, Ulaanbaatar) pełne drogich samochodów, elegancko ubranych kobiet, wieżowców, ale także jurt, stad bydła na przedmieściach; miasto wielkich interesów, ale też biednych ludzi ściągających z prowincji, szukających swojej szansy.
Po powrocie z pierwszej wyprawy nad rzekę Selengę stwierdziłem, że tak egzotyczne i interesujące zdjęcia warto opublikować. Zapraszam zatem na Mongolia.olsztyn.pl .
Rafał Sadowski