Flaga Rafał Sadowski - wyprawy do Mongolii
Mongolia przepiękna kraina Tak tez wygląda transport w Mongolii Ludzie w Mongolii Przepiękne dzikie stada koni w Mongolii Ryby w rzekach Mongolii Wielbłądy i pustynie Mongolii

MONGOLSKI CEDR – DRZEWO ŻYCIA

MONGOLSKI CEDR – DRZEWO ŻYCIA

Sanatoryjna hipoterapia, drzewo jak apteka, mirra i kadzidło…

Bolesław Boleebaatar URYN

Już Hipokrates głosił:  Przyroda  jest lekarzem wszystkich chorób!

Przez lata wyruszałem z Mongołami na koniach z Kotliny Darchackiej na północy kraju, w okoliczne góry. Na zachód w Ułan Tajgę, na północ w Sajany i na wschód nad jezioro Chubsuguł i dalej aż do Chenteju. Najciekawsza i najpiękniejsza była Ułan Tajga. Pokryta tajgą, puszczą modrzewiową i lasami cedrowymi lub lasostepem. Na szczytach gór – tundrą, a cała objęta wieczną zmarzłocią. Wędrowałem przez góry, podziwiałem rzeki i jeziora. Spotykałem łosie, niedźwiedzie, wilki i łowiłem wielkie ryby.

Trudno mi znaleźć odpowiednie słowa dla opisania uroków tej „ułańskiej”, czyli czerwonej, tajgi. Zwłaszcza jesienią, gdy najpierw złote (od koloru igieł modrzewi), potem – czerwone (gdy igły opadną i z dala widoczne są czerwone listki poszycia) strome stoki gór kończyły się srebrnymi, ośnieżonymi szczytami pod błękitnym niebem. Widok zachęcał do fotografowania, ale też odstraszał od eksploracji na koniach. Poruszanie się na koniach i przetrwanie w tajdze nie było łatwe. Największy był prozaiczny problem paszy. Tak wysoko trawa nie rośnie…

Natomiast Chentej imponował mi łagodniejszym klimatem i bogactwem puszczy. Życzliwością jej dla koni i ludzi, niewyobrażalnym wysypem grzybów i jagód. Tam poznałem puszczę z innej strony, jako opiekunkę, bezcenną karmicielkę i cedrową aptekę pełną leków…

 

Hipoterapia i tlenoterapia hiperbaryczna

Nigdy nie zachorowałem. Nie miałem nawet kataru, mimo że czasem temperatury spadały sporo poniżej zera i marzłem. Powiem więcej: zawsze po takiej konnej jeździe po górach ważę o 5 kg mniej, „kaloryfer” powraca na swoje miejsce, stawy nie strzykają i przez pewien czas po powrocie nie muszę używać okularów.

Moi towarzysze również wracali zawsze w doskonałe formie, a zaprzyjaźnione małżeństwo, po siedmiu latach usilnych starań, dopiero z konnej wędrówki po tajdze „przywiozło sobie” upragnioną córeczkę. To nie żart: pomogło im silne dotlenienie całego organizmu i dieta.

Zauważyłem, że mieszkający w tajdze Mongołowie, nawet dziadkowie i babunie – cieszą się dobrym  zdrowiem. Mają piękne zęby. Ten biały uśmiech (pomimo znikomej popularności szczoteczek i braku pasty…) zachowują do późnej starości.

Wszystko – zgodnie z opinią naukowców – dlatego, że są tam wspaniałe, wręcz sanatoryjne warunki do życia: ekologiczne środowisko (dobry klimat, sterylnie czyste powietrze wyjątkowo silnie przesyconego tlenem i eterycznymi olejkami roślin). Poza tym znaczne rozproszenie mieszkańców nie sprzyja przenoszeniu chorób, dobre geny – czyli od wieków trwający dobór naturalny i selekcja, zdrowy tryb życia oraz wyjątkowa dieta (nieustające szorowanie zębów przez żucie twarogu wysuszonego na kamień) no i ten bezcenny kumys.

Najwięcej tych sanatoryjnych zabiegów serwuje „drzewo życia” – syberyjski cedr.

 

Nałóg, uzależnienie, dopalacze?

Wkurzał mnie Suche – kierowca UAZ-a i mój wspaniały przewodnik,  gdy zwykle podczas jazdy trzymał kierownicę tylko jedną ręką, a drugą ciągle sięgał do kieszeni i wciąż pluł łuskami przez otwarte okno…

Gdy jesienią nasze konne wyprawy docierały do tajgi, ja zbierałem grzyby, a moi mongolscy przewodnicy jakieś wielkie szyszki i jedli wydłubywane z nich pestki. Oni pogardliwie patrzyli na smażone rydze, którymi się zajadałem, a ja mówiłem im, że wszyscy stomatolodzy ostrzegają przed nałogiem gryzieniem pestek zwłaszcza ciągle tymi samymi, przednimi zębami…

Przyjaciel Murun jesienią nie mógł doczekać się powrotu do UB. Mówił, że zaraz po powrocie jedzie z przyjaciółmi w puszczę chentejską zbierać orzeszki cedrowe dla rodziców. I namawiał, bym mu towarzyszył…

Pestki skubie jeździec spotkany podczas podróży w stepie, dzieciak w jurcie. Co któryś Mongoł na ulicy ciągle sięga do kieszeni, z trzaskiem rozgryza łupinkę, wypluwa ją i zjada orzeszek. Na ulicach babunie sprzedają orzeszki na szklanki (cena 500 tugrików  -  około 1 zł), a na rynku szyszki na worki.

Opowiadam o tym masowym jedzeniu tzw. „orzeszków cedrowych” (po mongolsku – нарсны самар), bo jest ono w Mongolii tak popularne jak picie kumysu. Różne produkty cedropochodne są wszechobecne na targowiskach, w sklepach i aptekach. To w Mongolii, a na Syberii w jeszcze większym stopniu.

Cedr powoli dociera i do nas…

Ale to żadna nowość, przeciwnie cedr – kедр/нарсны był obecny w ludzkiej historii nie tylko na obszarze Azji, ale też w Europie i w Afryce Północnej. Archeologiczne wykopaliska stwierdzają, że już 5000 lat p.n.e. znano i ceniono to drzewo. Cedr był symbolem potęgi i wspaniałości. Darzono go ogromnym szacunkiem, nazywając “żywicielem”. Ponoć król Salomon wybrał właśnie cedr syberyjski na budowę swojego pałacu i świątyni.

Mongolia (a szczególnie Syberia) to jedno z niewielu miejsc na ziemi, gdzie cedr (poprawnie – sosna syberyjska) ujawnił ogromne bogactwo swoich przydatności dla człowieka. Uznanie zyskało jego drewno, kora, igły, szyszki, orzeszki, żywica i olejki eteryczne. Właściwości medyczne, konsumpcyjne i budowlane. Walory te doceniono już dawno, obok ryb i miodu, cedrowe orzechy do dziś stanowią podstawę tradycji życia rdzennych mieszkańców Syberii.

Przewijają się we wspomnieniach polskich zesłańców na Syberię, uciekinierów z łagrów, jako ich ostateczny ratunek przed głodem …

 

Его Величество Кедр i cedrowe ekopałace

Dwa lata temu zrealizowałem swoje marzenie – pojechałem samochodem przez Syberię do Mongolii. Jechałem przepięknym, unikatowym Szlakiem Czujskim. Malowniczą, wysokogórską drogą wijącą się wzdłuż rzeki Czuja, między zaśnieżonymi szczytami gór Ałtaj o zboczach porośniętych tajgą. Szlak, widoki – bajka! Jeden z cudów świata z niezwykła historią, droga karawan Wielkiego Stepu, wytyczona szamańskimi drzewami i grobami budowniczych.

Jadąc tym odludnym szklakiem rzadko mijałem samochody zmierzające do lub z Mongolii. Więcej widziałem zaparkowanych pustych, syberyjskich gazeli. Co robili ich kierowcy i pasażerowie? No właśnie, zbierali w tajdze kiedrowyje oriechi.

Podobnie było w Kyzył nad Jenisejem, gdzie jako tradycyjny prezent z Syberii dostałem oczywiście miejscowy produkt – suplement diety zrobiony ze skorupek miejscowych orzeszków cedrowych. Robiony przez tamtejszych starowierców, polecany jako odżywka dla sportowców i podróżników, miał mi dodawać energii i wzmocnić siły życiowe.

W Ałtaju i Tuwie zachwycałem się syberyjskimi domami budowanymi z drewna, w Mongolii również takie odwiedzałem, ale szczęka mi opadła, kiedy u siebie, w Olsztynie, przypadkiem trafiłem na przepiękną willę zbudowaną z importowanych bali syberyjskiego cedru. Cudny piętrowy budynek – identyczna konstrukcja i materiał jak te, które tam oglądałem. Wspaniały, ekologiczny i bardzo ciepły. Okazało się, że istnieje możliwość importu i cedrowe domy stają się u nas coraz bardziej popularne. Samo syberyjskie drewno, z uwagi na swoje właściwości, jest również cenione i używane do wyrobu ozdobnych mebli, instrumentów muzycznych i drobnych przedmiotów użytku codziennego.

Drewno, leki lub markowe suplementy diety pozyskiwane z cedrów podbijają nasz rynek, ale cenione są również owoce, nasiona siedzące w środku szyszek, pestki z łupinami nazywane orzeszkami cedrowymi. Spójrzcie na półki lub kliknijcie w Internecie…

Zanim je kupimy i spróbujemy, warto się dowiedzieć, czemu należy je spożywać…

 

Porady szamanki… drzewo – apteka…  jak u nas na grzyby

Ogromne, piękne drzewa, cenne drewno, bardzo wartościowe pożywienie, imponujące właściwości lecznicze, survivalowo-alpinistyczna metoda zbioru z niezbędnym wykorzystaniem koni – wszystko to spowodowało, że zainteresowałem się cedrowymi orzeszkami. Postanowiłem, że gdy tylko trafiła się okazja, dołączę do zbieraczy, by zobaczyć i przeżyć wszystko z bliska. Samemu zrywać szyszki.

I okazja trafiła się szybciej, niż przypuszczałem. Zachorował Mirek – podźwigał się i wysiadł mu kręgosłup, plecy tak go bolały, że wróciliśmy z wędkowania kilka dni wcześniej. W jurcie u przyjaciół Mongołka zrobiła mu masaż i wysmarowała plecy olejkiem cedrowym. Pachniał tajgą na całą okolicę, ale od razu poczuł się lepiej. Postanowił zostać w jurcie, do wyjazdu kontynuować kurację i – przy okazji – zapolować na tarbagany.

On miał swoje polowanie, a mnie Erdene zaproponował wspólne zbieranie orzeszków. Trafił w dziesiątkę i – oczywiście – od razu zgodziłem się z radością, martwiąc się jedynie brakiem czasu. Ale sprytny chłopak wymyślił doskonałe rozwiązanie.

Zaproponował, by jego brat z końmi pojechał wcześniej, już tego samego dnia – a my nazajutrz  rano ruszymy samochodem. Jak go dogonimy, zostawimy auto, weźmiemy worki, przesiądziemy się na konie i szybko znajdziemy się pod limbami. Zaoszczędzimy w ten sposób dzień jazdy w siodle, siły i będziemy mieli więcej czasu na zbiór.

Następnego dnia odwrotnie – wieczorem wrócimy do czekającego samochodu (na piechtę, bo konie będą wiozły worki z szyszkami), zbiory załadujemy na dachowy bagażnik. I szybko wrócimy do domu. Konie brat przygoni później, ale to nie problem.

- A jeszcze następnego dnia – zgodnie z planem – pojedziecie już do Ułan Bator, przy okazji zabierając mnie i te worki z szyszkami na targowisko… – stwierdził .

Nieźle to wydumał, co?

Cały wieczór siedziałem goszczony w jurcie. Odpoczywałem, pojadałem zimną gotowaną baraninę i pijałem gorący sute caj. I cały czas słuchałem eksperta – Ƭоморa i mongolskiej szamanki i doświadczonej znachorki, opowiadających m i o tych orzeszkach, cedrach i ich zbieraniu. O sposobach leczenia nimi różnych chorób.

- Tam, za Chubsugułem, Buriaci nazywają je сибирский kедр, ale naprawdę drzewo to jest sosną i nie są to орешки (orzeszki), lecz nasiona wyciągane z szyszki Zbieramy je tutaj w lasach, w Sajanach i wokół Chubsugułu. Trzeba jechać po nie konno. Czasami wysoko w góry ponad 2000 m. Najlepszą porą na zbieranie jest początek zimy, gdy już jest pierwszy śnieg i mróz, bo wtedy opadłe szyszki leżą pod drzewami i wystarczy się schylić. No – ewentualnie – pomaga wstrząśnięcie drzewem, uderzanie w pień kłodą za pomocą „młota” zrobionego z pnia (Erdene – przynieś i pokaż…), bo wtedy jeszcze wiszące szyszki odrywają się i spadają…

Zimowy zbiór na mrozie jest bardzo uciążliwy i dlatego my do Ułan Tajgi po orzeszki wybieramy się wcześniej – jak teraz – w październiku, gdy góry stają się czerwone, na błękitnym niebie świeci słońce i za dnia jest ciepło…

Gdy drzewo jest zbyt wielkie lub szyszki nie spadają same, trzeba wspinać się na wysokość nawet kilkudziesięciu metrów – najpierw po drabinie, a potem po gałęziach..

- Zobaczysz, drabinę zrobię tam na miejscu z wyciętych drzew – wtrącił się Erdene.

- Trzeba się wpiąć pod sam wierzchołek drzewa, a tam odrywać szyszki rękoma lub  strącać je długim kijem. A to już jest niebezpieczne – potrzebne są inne buty niż te do jazdy na koniu i inne ubranie niż deli. Tylko młodzi chłopcy wspinają się na drzew, starzy i kobiety zbierają opadłe szyszki do worków. Tobie nie radzę, w ubiegłym roku Ganbold spadł i połamał sobie гар i хамар…

O ile dobrze zrozumiałem to brat Erdene złamał sobie rękę i nos.

- Pamiętaj! Pamiętaj – podkreślała Szangirool  kilkakrotnie – zanim zaczniecie strącać szyszki, waląc w pień, najpierw trzeba pozbierać te lepsze – naturalnie opadłe, bo takie strącone na siłę przez człowieka nie mają wartości leczniczych. Jeść je można, ale do leczenia powinno się używać tylko tych, które same spadły. I pamiętaj – te dobre pakujcie do osobnych worków, zostaną u mnie, nie są  na sprzedaż…

Możecie też od razu z tych strącanych szyszek wydobywać orzeszki. Róbcie tak, jeśli będzie ich dużo, a miejsca w samochodzie za mało. Erdene – wie…

Bolku – zapamiętaj, że najlepszy jest cedr „dzwoniący”, czyli wielki i stary, taki, który od setek lat nagromadził w sobie ogromną, kosmiczną energię, którą teraz może oddać! Takie stare drzewo może przekazać moc kosmosu i bogów natury, dlatego poza szyszkami musisz zabrać do domu kawałek jego gałęzi i kory, bo ono potem uzdrawia i pozytywnie działa na człowieka. Ułam gałąź i zabierz także kilka szyszek, w domu trzymaj je blisko siebie, najlepiej w łóżku.

I zapamiętaj –  nie denerwuj się, nie śpiesz – кедры живут более пятисот лет (cedry żyją ponad pięćset lat)! Zaczynają owocować dopiero po kilkudziesięciu latach, a bywa, że ponad stu. Orzeszki w szyszkach rosną i dojrzewają bardzo długo – nie jak normalne owoce, lecz przez ponad dwa lata. Bo doskonałość rodzi się wolno, narasta długo i trzeba ją cenić i chronić. Dlatego cedr jest drzewem szamanów…

Tarmosiłem tulącego mi się do nóg psiaka i już się cieszyłem z jutrzejszych atrakcji. Zabierałem ze sobą tylko śpiwór, bo tę jedną noc mieliśmy spać po mongolsku. Pod gołym niebem, na wojłoku spod siodeł, pod cedrami…

 

Co to za cudo…?

Dojrzałe szyszki nasienne syberyjskiej sosny są duże i piękne, ich kształt jest doskonały. Osiągają długość do 12 cm, szerokość do 8 cm i mają fioletowy kolor. Już samo trzymanie w dłoni sprawia przyjemność.

Nasiona schowane pod ich łuskami przyjęto nazywać orzeszkami cedrowymi. Pewnie dlatego, że są brązowe, wielkości ziarenek palonej kawy, trójkątne, otoczone twardą łupiną. W jednej szyszce może być do 200 sztuk, o łącznej wadze około 50–70 g. Sporo, prawda? Kilkanaście szyszek to kilogram orzeszków o wartości rynkowej koło 5 000 tugrików.

Orzeszki do konsumpcji trzeba najpierw wydobyć z szyszki, a potem obłupać z cienkiej, twardej łupinki. Spożywane na surowo mają słodki smak, podobny do nasion słonecznika z dodatkowym, delikatnym posmakiem żywicy. Mają aż 17,2% białek, stanowią zatem cenny produkt spożywczy, którego kaloryczność, wartości odżywcze i przyswajalność przewyższają mięso, chleb, jaja i śmietanę z krowiego mleka.

Z orzeszków robi się mąkę cedrową. Uważana jest za unikatowe źródło substancji mineralnych potrzebnych człowiekowi. W tym cennego jodu.

Wszyscy Mongołowie, których pytałem, bardzo chwalili nasionka, podkreślając, że zarówno orzeszki, jak i olej z nich wyciskany mają duże wartości odżywcze, wiele witamin i mikroelementów oraz  ogromne i wszechstronne właściwości lecznicze i profilaktyczne.

- Dzięki cedrom, w czasach najgorszego głodu za komuny, u nas nikt, nigdy nie cierpiał na szkorbut – mówili…

Według Szangirool bardzo długa jest lista chorób, na które orzeszki pomagają, dlatego cedr to doskonały i wyjątkowo wszechstronny medykament, który od dawna tradycyjna medycyna mongolska czerpie z natury.

- Wejdź do apteki w UB, a od razu zauważysz naturalne wyciągi roślinne, syropy, nalewki, pigułki, kremy cedrowe itp. Radzę, byś kupił dużo dla siebie i dla żony  i zabrał do domu.

Pełny opis tego, co zyskujemy zjadając orzeszki i co one leczą byłby bardzo długi; wspomnę tylko, że za pomocą cedru leczyć można zarówno choroby przewodu pokarmowego, jak i układu krążenia, reumatyzm, skaleczenia i rany, od nowotworów i zaburzeń słuchu po… hemoroidy.

I jeszcze jedno – moja szamanka i lekarka kilkakrotnie powtarzała, abym po powrocie do domu posadził w doniczce lub ogródku szpaler cedrów z zebranych nasionek. Tłumaczyła mi rozsądnie i przekonywała, że rośliny te będą bardzo pozytywnie oddziaływać na moją psychikę, zapobiegając stanom depresyjnym czy lękowym.

- Twoje życie w cieniu нарсны самар będzie lepsze – przekonywała…

To się nazywa mądrość ludowa, wiedza znachora, siła szamańska!

 

Zapas oleju dla całego świata

Orzeszki cedrowe zawierają aż 60% tłuszczu wysokiej jakości, na zimno wytłacza się z nich olej spożywczy. Stosuje się go również jako lek na dolegliwości układu pokarmowego, bóle czy rany na ciele. Mongołowie, którzy go używają, rzadziej chorują na miażdżycę, a wcierając w skórę, wyglądają młodziej niż wskazywałby na to ich wiek.

A wiecie, ile mamy w Azji tych cennych cedrowych nasionek i w nich oleju do dyspozycji…?

W najbardziej urodzajnych latach w syberyjskiej puszczy można zebrać ponad milion ton orzeszków cedrowych, z których można by wytłoczyć pół miliona ton oleju. Jest to ilość, która mogłaby zaspokoić całe światowe zapotrzebowanie na olej roślinny. Uczynić zbędnymi pola słoneczników czy rzepaku. Ograniczyć wydobycie ropy…

Ludzie cenią orzeszki cedrowe, ale – zwróćcie uwagę – są one przede wszystkim wielkim skarbem dla zwierząt tajgi. Żywią się nimi zarówno ptaki, jak i ssaki. Zarówno drapieżniki, jak i zwierzęta roślinożerne. Myszy, wiewiórki, sobole, burunduki, a nawet niedźwiedzie, które nie wyłuskują nasion, lecz zjadają szyszki w całości. Nawet młode wilki chętnie podjadają orzeszki cedrowe.

Zwierzęta tajgi są tak uzależnione od tego pokarmu, że cykl urodzajów nasion (trzy-pięcioletni) wręcz wyznacza rytm życia wszystkich jej mieszkańców i liczebność ich populacji.

 

Żywica cedrowa

Żywica służy drzewu do zabezpieczania miejsc będących ranami pnia, zasklepia je, chroni przed atakiem bakterii, wirusów i grzybów. Ma zatem identyczne znaczenie, jak płytki krwi w ciele kręgowców. Gliniane tabliczki sumeryjskie, znalezione podczas archeologicznych wykopalisk, potwierdzają, że już 5000 lat temu wywar z igieł cedru wykorzystywany był do leczenia ludzi. Cedr ceniono z powodu silnych właściwości bakteriobójczych, dlatego starożytni Egipcjanie używali jego żywicy do mumifikacji zwłok. Podczas II wojny światowej używano w szpitalach żywicy cedrowej jako środka wspomagającego gojenie sie ran i przeciwdziałającego gangrenie. Kiedy nie było jeszcze szczoteczek i past,wykorzystywano żywicę do czyszczenia zębów. Popularna jest jako guma do żucia.

Dzisiaj cedrowy balsam, czyli oczyszczoną żywicę, współczesna medycyna z powodzeniem wykorzystuje do leczenia zranień, oparzeń i owrzodzeń. Ten środek zaleca się nawet do leczenia nowotworów, równolegle z leczeniem szpitalnym.

Cedrowe lasy dają miejscowej ludności wspaniały dach nad głową, doskonałe drewno i orzechy a pośrednio – zwierzynę, futra, jagody i grzyby. Od setek lat zawsze karmiły, chroniły i leczyły ludzi.

Potężne cedry zawsze dawały człowiekowi bezcenne i niedające się z niczym porównać bogactwo – zdrowie, fizyczną i duchową siłę oraz… zamożność. Stara, kopalna żywica sosnowa to przecież – bursztyn.

Reasumując – Его Величество Кедр to skarb i duma miejscowych.

Cedrowe fitoncydy, złoto, mirra i kadzidło…

…wracałem do UB z obolałymi plecami od tego ciągłego schylania się po szyszki. Żałowałem, że zgodziłem się na transport orzechów, bo samochód wlókł się wolno i bałem się, że nie zdążę na samolot. Na dodatek kolebał się na boki z powodu worków na dachu. Kręciło mi się w głowie od zapachu szyszek.

Na większe posiłki stawaliśmy w stepie i pojadaliśmy kawałki pieczonego mięsa tarbagana. Trofeum upolowane przez kolegę nie smakowało mi tak bardzo jak Mongołom, nawet – powiedział bym – spożycie skutkowało pewnym odruchem. W nagrodę gdy się budziłem, to sięgałem po szyszkę i pogryzałem orzeszki.

I tak przez półtorej doby, bez przerwy…

Po długiej podróży dotarłem w końcu do UB półprzytomny – obolały, niewyspany, śmierdzący i głodny. Starczyło mi czasu tylko na kąpiel i dojazd do lotniska. Z lotu do Moskwy pamiętam tylko obiad, bo resztę przespałem.

Ale za to z wyprawy przywiozłem samolotem do domu pół plecaka cedrowych szyszek.

Czemu tyle szyszek z tajgi, a nie gotowych wydłubanych orzeszków w sklepowym opakowaniu? Bo zapamiętałem rady Szangirool, że nasionka pozostawione w szyszkach mają większą trwałość. Konserwujący wpływ żywicy (no właśnie…) sprawia, że można je tak przechowywać nawet do 5 lat. Jeść lub wysiewać. Poza tym sam podnosiłem te klejnociki, sam wybrałem największe i najpiękniejsze, stanowiły miłą, pachnącą pamiątkę i orginalny prezent.

W domu podzieliłem się zbiorem z rodziną i przyjaciółmi. Z pustych szyszek robiłem wywary do kąpieli i wyprodukowałem nastojkę cedrową.

Drogi Czytelniku, sprawdziłem i polecam orzeszki cedrowe. Sam je zbierałem, jadłem i w połączeniu z pobytem w górskiej tajdze (zwłaszcza to!), bardzo korzystnie wpłynęły na moje zdrowie. Pewnie dlatego, że wszystkie składniki cedru – drewno, igliwie, runo i poszycie leśne, żywica, szyszki wydzielają związki lotne o właściwościach bakteriobójczych. Drzewa te nasycają powietrze wonią,  czyli – praktycznie fitoncydami, które sterylizują powietrze i chronią człowieka przed infekcjami. Naukowcy stwierdzili, że ciągu doby hektar cedrowego lasu wydziela ponad 30 kilogramów takich i podobnych gazowych substancji organicznych (przy okazji produkując około 200 kg orzeszków).

No i oczywiście jazda – trening na koniach…

Wierzcie mi, nie ma na świecie lepszej gimnastyki, niż konna jazda po mongolskiej, górskiej puszczy – hippoterapia na wysokości 2 tysięcy metrów nad poziomem morza i więcej, do tego namiotowe obozy w oparach cedrów, połączone ze zbieraniem i jedzeniem orzeszków, jagód i grzybów oraz wędkowaniem i polowaniem. A wszystko oczywiście w siodle, podczas przepięknej złotej jesieni, pod błękitnym, bezchmurnym niebem, z aparatem fotograficznym na pasku i… z bukłakiem chłodnego, lekko musującego kumysu w dłoni.

Rozgadałem się – wybaczcie –  ale muszę jeszcze powiedzieć o pewnej bardzo ważnej rzeczy związanej z mongolskimi drzewami – żebyście wiedzieli jak niesamowicie wspaniale, jak intensywnie pachnie wysokogórski, modrzewiowo – cedrowy las! Jak niezwykle wonny jest aromat dymu z ogniska, w którym pali się drewnem syberyjskiej sosny. Jaki mają piękny złotobrązowy kolor, jak pachną i smakują ryby uwędzone w cedrowym dymie.

I jeszcze jedno – szyszki cedrowe nie wiszą jak inne pod gałęziami, lecz rosną nad nimi, do góry. Kierują się ku słońcu… ku niebu… gromadząc moc z kosmosu…

  • Facebook
  • Twitter
  • NK
  • Wykop
  • Gadu-Gadu
  • Blogger
  • MySpace
  • RSS

Jeden komentarz do: “MONGOLSKI CEDR – DRZEWO ŻYCIA”

Komentarze do MONGOLSKI CEDR – DRZEWO ŻYCIA

[...] MONGOLSKI CEDR – DRZEWO ŻYCIA [...]

Dodaj komentarz:

`

Zobacz również

Jak imć „il Milione” świat opisał

Jak imć „il Milione” świat opisał

          W czasach Benedykta Polaka do Mongolii jeszcze odważył się wyruszyć Wilhelm z Rubruk, poseł Ludwika IX, który dotarł do Karakorum również w celu pozyskania chana jako sojusznika przeciw muzułmanom. Wreszcie z Wenecji do Mongolii dotarł Ruy Gonzalez de Clavijo i Marco „Il Millione” Polo,

Z cegłą po zakupy…

Z cegłą po zakupy…

Już Hunowie handlowali z Chińczykami… Od najdawniejszych czasów mongolskie plemiona koczowniczych nomadów były wręcz skazane na wymianę towarową z ludami osiadłymi. Handel bez pieniądza. Nie mieli wyjścia, bo na stepach nie praktykowano rolnictwa ani rzemiosła i nie znano/posiadano pieniądza. Wprawdzie wymagania stepowych nomadów mieszkających w

Kazirodztwo, księżniczka Gundżu i…Yeti

Kazirodztwo, księżniczka Gundżu i…Yeti

U zarania dziejów Bóg rozdawał ludom ziemię… Mongolscy koczownicy długo nie wytrzymali w kolejce wraz z innymi. Odeszli, bo musieli zaopiekować się stadami. A kiedy wrócili, okazało się, że wszystko już zostało rozdane. Został tylko jeden piękny skrawek, który Bóg zostawił dla siebie. – Miała

Kalendarze 2013 Koszulki, odzież reklamowa

Zagłosuj na nas

Translate

Polecamy

Copyright (C) mongolia.olsztyn.pl mapa strony rss rss komentarze realizacja: agraf.net.pl

Ta strona wykorzystuje pliki cookies m.in. do celów statystycznych oraz przez Facebook Social Plugins. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, wyłącz obsługę cookies w ustawieniach Twojej przeglądarki.

Zaakceptuj cookies Więcej informacji