Nad ranem (czyli po północy czasu polskiego, a po szóstej rano czasu mongolskiego) lądujemy na lotnisku Chinggis Chan w Ułan Bator. Już w powietrzu ujrzeliśmy ten tajemniczy pagórkowaty, stepowy krajobraz z licznymi kropeczkami zwierząt i białymi punktami jurt. Jeszcze tylko przesiadka do samolotu wewnętrznych linii MIAT i w ciągu 2 godzin pokonujemy prawie 800 kilometrów z Ułan Bator do Moron. Lotnisko i miasto prezentuje się jak Morąg, ale jesteśmy zadowoleni, bo dopiero tutaj widać „inny świat”. Jeszcze tylko 5 godzin jazdy Uazem 452 i jesteśmy w obozie Selenge Rashaant.
Dzisiaj do „kościoła” grzesznicy tzn. do zespołu klasztorów buddyjskich Gandantegchenlin. Namodliliśmy się za czyny popełnione i które będą popełnione (czyli nakręciliśmy się młynkami modlitewnymi). Dzisiejszy dzień jest jakiś szczęśliwy dla zawierania związków małżeńskich (ponoć w taki dzień zawarty związek będzie trwał długo) więc przystrojony samochód
Wreszcie, tylko nasza piątka i Baisa (nasza przewodniczka) zwiedzamy Ułan Bator. Pomnik wdzięczności dla cudownej armii czerwonej i Związku Radzieckiego (skąd my to znamy), świątynia buddyjska. Trafiamy wreszcie na bazar, miejsce dosyć słynne szczególnie z racji kieszonkowców, ale bardzo ciekawe i oprócz powszechnych towarów z
O 4.00 pobudka, śniadanko i na lotnisko, lot do Moskwy, jedyne 7 godzin oczekiwania na lot do Warszawy i już jesteśmy w kraju (zresztą wylecieliśmy z Moskwy o osiemnastej a w Warszawie byliśmy o siedemnastej trzydzieści wot tiechnika). No i koniec przygód czas do roboty!!!