Dzisiaj z Ture pojechaliśmy w odwiedziny do jego rodziny czyli zobaczyć „prawdziwą jurtę”. Wrażenie duże biorąc pod uwagę, że gospodyni częstuje, a goście muszą jeść i pić (przynajmniej tego wymaga dobry obyczaj). Najpierw suszony ser, później kumys (tu krowi), następnie wódka z mleka czyli destylowany kumys (sposób znany także u nas na wsiach, na miednicy uzyskując moc około 20%), następnie twarożek (półprodukt, z którego robi się suszony ser).
Parę słów może o zwyczajach; wchodząc do jurty nie powinno stanąć się na próg, chodzi się po jurcie zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zanim wypijesz kumys czy wódkę powinieneś coś „pstryknąć” dla duchów, gospodarze częstują ciebie, ty także czymś powinieneś poczęstować (mile widziana wódka i papierosy). Na odchodne gospodyni składa ofiarę dla duchów w intencji szczęśliwej podróży. W następnej jurcie gospodarze częstowali prawdziwym kumysem (z końskiego mleka, bardziej kwaskowatym i moim zdaniem lepszym). Następnie pojechaliśmy do wsi (dzierewni) gdzie mieszka rodzina Ture (naszego przewodnika) i Sorge (naszego kierowcy z zawodu weterynarza). Obraz jak z dzikiego zachodu, drewniane domy, przez środek bita droga i ludzie na koniach, motocyklach, dużo dzieci wracających ze szkoły, przed sklepem tradycyjny wioskowy pijak słaniający się na nogach. Zakupy w sklepie i powrót zahaczający znowu o jurtę dla uzupełnienia kumysu w organizmie. Morał: mleczne produkty oprócz zdrowia powodują także chwianie się na nogach i wesoły humor.
Wreszcie, tylko nasza piątka i Baisa (nasza przewodniczka) zwiedzamy Ułan Bator. Pomnik wdzięczności dla cudownej armii czerwonej i Związku Radzieckiego (skąd my to znamy), świątynia buddyjska. Trafiamy wreszcie na bazar, miejsce dosyć słynne szczególnie z racji kieszonkowców, ale bardzo ciekawe i oprócz powszechnych towarów z
Raniutko wyruszamy nad jezioro Chubsuguł, jest to tzw. brat Bajkału, dziewiąty rezerwuar wody pitnej na świecie. Jedziemy międzynarodową drogą łączącą Moron z rejonem nadbajkalskim, jakość jak na mongolskie standardy całkiem niezła, widać roboty drogowe (ponoć ten odcinek ma być w przyszłym roku asfaltowy) ale niegdzie
Dzisiaj jedziemy na Czulut gool (kamienną rzekę). Po drodze spotykamy stado sępów, około 40-50 sztuk, widok niesamowity zważywszy, że ptaszki mają ponad metr wysokości, no cóż pożywienia jest w brud; bydło, konie, owce, ludzie. Droga beznadziejna, dojechaliśmy do wysokości 1650 m n.p.m., na szczycie było