O 4.00 pobudka, śniadanko i na lotnisko, lot do Moskwy, jedyne 7 godzin oczekiwania na lot do Warszawy i już jesteśmy w kraju (zresztą wylecieliśmy z Moskwy o osiemnastej a w Warszawie byliśmy o siedemnastej trzydzieści wot tiechnika). No i koniec przygód czas do roboty!!!
Okazało się, że obóz leży parę metrów od rzeki i szczytów górskich, cudo… Część ekipy pojechała Uazem w dół rzeki Selengi, część z wędkami krążyła obok obozu a ja z Jardą, czeskim kolegą, poszliśmy w góry. Każdy dzień organizowliśmy w taki sposób, że jedna grupa
Raniutko wyruszamy nad jezioro Chubsuguł, jest to tzw. brat Bajkału, dziewiąty rezerwuar wody pitnej na świecie. Jedziemy międzynarodową drogą łączącą Moron z rejonem nadbajkalskim, jakość jak na mongolskie standardy całkiem niezła, widać roboty drogowe (ponoć ten odcinek ma być w przyszłym roku asfaltowy) ale niegdzie
Dzisiaj do „kościoła” grzesznicy tzn. do zespołu klasztorów buddyjskich Gandantegchenlin. Namodliliśmy się za czyny popełnione i które będą popełnione (czyli nakręciliśmy się młynkami modlitewnymi). Dzisiejszy dzień jest jakiś szczęśliwy dla zawierania związków małżeńskich (ponoć w taki dzień zawarty związek będzie trwał długo) więc przystrojony samochód