Poranny spacer po Moron, na lotnisku spotykamy się jeszcze z jedną grupą znad Selengi. Lot do Ułan Bator, hotel i kolacja w restauracji. Znów jesteśmy w cywilizacji, czy to dobrze? jakoś mi się nie wydaje.
O 4.00 pobudka, śniadanko i na lotnisko, lot do Moskwy, jedyne 7 godzin oczekiwania na lot do Warszawy i już jesteśmy w kraju (zresztą wylecieliśmy z Moskwy o osiemnastej a w Warszawie byliśmy o siedemnastej trzydzieści wot tiechnika). No i koniec przygód czas do roboty!!!
Krzysio, Marian i Ignacy wypłynęli pontonem w dół rzeki do mostu gdzie miał czekać na nich nasz Uaz. W obozie natomiast żywot zakończyła koza przeznaczona na nasz obiad (sponsorem kozy była firma Agraf; złośliwi twierdzą, że Agraf ma krew kozy na rękach), a ja z
Krzysio z Piotrem poszli łapać koło obozu lenoki na muchę, a ja poszedłem zdobyć najwyższy szczyt w okolicy. Wejście od strony rzeki jest trudne, strome podejścia, trzeba iść głębokim źlebem. W miejscach osłoniętych od wiatru dużo jest drzewek i krzaków, ciężko iść, a o zgrozo