Wreszcie, tylko nasza piątka i Baisa (nasza przewodniczka) zwiedzamy Ułan Bator. Pomnik wdzięczności dla cudownej armii czerwonej i Związku Radzieckiego (skąd my to znamy), świątynia buddyjska. Trafiamy wreszcie na bazar, miejsce dosyć słynne szczególnie z racji kieszonkowców, ale bardzo ciekawe i oprócz powszechnych towarów z Chin sporo było regionalnych produktów; tkanin, ubrań, mebli do jurt, pamiątek i produktów spożywczych (mięsa z koni, jaków, wielbłądów itd., miejscowych specjałów i oczywiście „tradycyjnych mongolskich” przetworów firmy Urbanek z Łowicza). Nie okradli nas, nie zabili, Krzysio też jednemu Mongołowi dał żyć i nie powtórzył ciosu. Następnie jesteśmy w centrum miasta, parlament – ogromna budowla oczywiście z pomnikiem Czyngis Chana, ruch na ulicach jak w mrowisku, samochody jeżdżą jak chcą, trąbią, wcinają z podporządkowanej, między tym wszystkim chodzą ludzie (przez cały pobyt w UB widziałem tylko 2 stłuczki, jak to działa nie wiem). Wieczorem idziemy na występ artystyczny; tancerze w strojach regionalnych, śpiewacy (duże wrażenie zrobił na mnie gardłowy śpiew khuumii), akrobatki z mongolskiego cyrku.
Pogoda wyjątkowo pochmurna. Jedziemy w dół Selengi. Etap rozpoczynamy od płatnego mostu, są tu nawet znaki drogowe i informacyjne, mały sklepik, to tu spotykają się najbliżsi sąsiedzi, o dziwo można nawet złapać zasięg w komórce. Przyroda oczywiście cudowna, na wędkach lenoki, szczupaki i oczywiście tajmienie.
Raniutko wyruszamy nad jezioro Chubsuguł, jest to tzw. brat Bajkału, dziewiąty rezerwuar wody pitnej na świecie. Jedziemy międzynarodową drogą łączącą Moron z rejonem nadbajkalskim, jakość jak na mongolskie standardy całkiem niezła, widać roboty drogowe (ponoć ten odcinek ma być w przyszłym roku asfaltowy) ale niegdzie
Po wielu miesiącach przygotowań nareszcie wyruszamy. Na Okęciu budzimy od razu spore zainteresowanie (nie wyglądamy jak turyści czy biznesmeni), wszyscy zwracają na nas uwagę, pytają dokąd lecimy, co będziemy robić, kiwają z niedowierzaniem głowami. Lądujemy w Moskwie, celnicy rosyjscy również nam się inaczej przypatrują, wyglądamy